Trener Śląska Stanislav Levy zapowiedział, że w tym sezonie będzie rotował składem, i konsekwentnie się tego trzyma. Szkoleniowiec wrocławian podkreśla, że sezon jest długi, poza tym zespół gra w Lidze Europy, więc musi oszczędnie dysponować siłami poszczególnych graczy.
Niestety, na razie to rotowanie nie wychodzi drużynie na dobre. W czwartek podczas spotkania w Lidze Europy z Rudarem Pljevlja Śląsk prowadził do przerwy 2:0. Na drugą połowę Levy nie puścił już do gry dwóch swoich kluczowych piłkarzy: Mili oraz Soboty. I Śląsk przestał grać, stracił inicjatywę. W efekcie słabi, ale ambitni gospodarze doprowadzili do remisu 2:2.
W dzisiejszym meczu ligowym przeciwko Jagiellonii trener Levy na pierwszą połowę nie zdecydował się wystawić Mili oraz Paixao. Brak przede wszystkim Mili był odczuwalny w grze wrocławian. Wprawdzie na początku meczu Sobota wypracował sobie dobrą okazję strzelecką, ale nie potrafił jej wykorzystać.
Później, z upływem minut, zdecydowanie lepiej prezentowali się goście. Mądrze i rozważnie grali w defensywie, wyprowadzali groźne kontry, a kiedy trzeba było, spokojnie rozgrywali
piłkę. I co najważniejsze, Jagiellonia grała skutecznie. Najpierw rajd Strausa celnym strzałem z pola karnego wykończył Grzyb. Było 1:0 dla Jagiellonii, która dominowała. Tuż przed przerwą goście podwyższyli na 2:0, kiedy Baran w polu karnym popisał się doskonałym wolejem.
Kiedy w 52 min skrzydłowy gości Balaj po efektownym rajdzie sprytnie przerzucił piłkę nad Gikiewiczem i zrobiło się 3:0, wszystko wskazywało, że losy meczu są przesądzone. Ale mecze Śląska z Jagiellonią w ostatnich latach są niebywale dramatyczne i tym razem było podobnie.
W 71. min Paixao (razem z Milą pojawił się w drugiej połowie na boisku) z bliska celnym uderzeniem głową wykończył akcję Soboty. Śląsk zaczął "gonić"
wynik. W 81. min Brazylijczyk Dudu popisał się potężnym strzałem z dystansu, po którym piłka przełamała ręce Słowika i wpadła do siatki. Było już tylko 3:2 dla Jagiellonii. Wszystko przypominało to, co zdarzyło się w minionym sezonie w meczu tych drużyn we
Wrocławiu. Wówczas na 20 minut przed końcem meczu Śląsk wygrywał z "Jagą" 3:0, grał z przewagą jednego zawodnika, a mimo to nie zdołał wygrać meczu! Agresywnie grający rywale w niesamowity sposób doprowadzili do remisu 3:3.
Tym razem też tak mogło być, Śląsk miał szansę, aby odrobić trzybramkową stratę. Jednak w końcówce bramkarz przeciwników Słowik grał świetnie. Najpierw poradził sobie z technicznym uderzeniem Patejuka, a później w niewiarygodny sposób obronił piłkę po strzale Paixao z pięciu metrów.
Ostatecznie Śląsk przegrał 2:3 i po dwóch meczach ligowych ma na koncie tylko jeden punkt. Jagiellonia zaczęła sezon rewelacyjnie - wygrała dwa mecze, obywa na wyjeździe.