- Club Brugge to drużyna z europejskiego topu, ale nie możemy się jej przestraszyć - mówił trener wrocławian Stanislav Levy przed pierwszym spotkaniem III rundy kwalifikacji Ligi Europy. Racji, do końca nie miał, bo Brugge europejsko wcale topowe nie jest. No chyba że w porównaniu ze Śląskiem.
Wszystko co dla wrocławian jest tylko marzeniem, dla Belgów wydaje się codziennością. Jeśli Śląsk w dwóch poprzednich latach bezskutecznie dobijał się do bram Ligi Europy, to rywale grają w niej regularnie od pięciu sezonów. Jeśli wrocławianie marzą o finansowej stabilizacji, to ich przeciwnicy od dawna ją posiadają. Jeśli wreszcie trener Levy narzeka na szerokość swojej kadry, to Juan Carlos Garrido nie ma z nią żadnego problemu.
Gwiazdy młode i stare
Hiszpański szkoleniowiec z przeszłością w Villarreal przed sezonem ściągnął do swojego zespołu utalentowanego 20-letniego Chińczyka Shangyuana Wanga, którego wcześniej testował
Manchester City, z niemieckiej Bundesligi sprowadził doświadczonego Timmy'ego Simonsa, a z Anderlechtu Bruksela napastnika Toma de Suttera. Poza tym Hiszpan ma w składzie m.in. Eidura Gudjohnsena (wygrywał Ligę Mistrzów z Barceloną) czy Maxima Lestienne'a - nadzieję belgijskiego futbolu. Piłkarze Brugge są warci w sumie około 50 mln euro, a jednego tylko Lestienne'a wycenia się jak cały zespół Śląska.
Na koniec można tylko dodać, że na nowoczesnym, 30-tysięcznym Jan Breydel Stadium w Brugii na pierwszym meczu ligowym ze Sportingiem Charleroi zasiadło aż 29 tys. widzów. Czyli obiekt wypełnił się niemal w całości. Dla porównania, we
Wrocławiu na 40-tys. stadionie na pierwszym meczu Śląska z Jagiellonią było tylko 10,6 tys. fanów futbolu.
Co więc tak naprawdę ma do zaoferowania Śląsk w starciu z Belgami? W porównaniu z nimi piłkarsko naprawdę niewiele. Niby wrocławianie posiadają całkiem niezłą ofensywę, ale już wiadomo, że na początku sezonu niemal w stu procentach zależą w niej od dyspozycji Sebastiana Mili.
Z jeszcze większymi problemami Śląsk boryka się w obronie. Ostatnio, wrocławskiej drużynie aż pięć goli wbiły słaby Rudar Pljevlja i przeciętna Jagiellonia
Białystok. Wprawdzie na mecz z Brugge w osiemnastce zespołu będzie nowy, izraelski defensor Oded Gavish, ale jest bardzo mało prawdopodobne, by trener Levy dał mu zadebiutować w pierwszym składzie. Nie po tak krótkim czasie, nie w takim meczu i nie z takim przeciwnikiem.
Potrafią być solidni
Jedyną nadzieją Śląska pozostaje to, że nawet dotychczas w europejskich pucharach drużynie udawało się rywalizować z silniejszymi od siebie. Na krótko, ale się udawało. W zeszłym roku wrocławianie niemal przez całą pierwszą połowę rewanżu z Helsingborgiem rywala stłamsili, w Szwecji prowadzili 1:0 i mieli kolejne okazje. Ich gra ostatecznie rozpadła się po błędzie obrony i stracie wyrównującego gola. Przegrali 1:3. Z niemieckim Hannoverem Śląsk potrafił podnieść się z wyniku 1:3 i doprowadzić do remisu, a w rewanżu nawet prowadził. Za pierwszym razem dwa błędy popełnił bramkarz Rafał Gikiewicz, a w drugim meczu czerwoną kartkę dostał Tomasz Jodłowiec. Skończyło się wynikami 3:5 i 1:5.
Mowa niepotrzebna
Słowem: wrocławianie mają szanse z Brugge tylko wtedy, jeśli w dwóch meczach ustrzegą się głupich błędów i wykorzystają swoje atuty. Wiedzą jednak, że nie będzie łatwo.
- Club Brugge to najlepsza drużyna, z jaką do tej pory mierzyliśmy się w europejskich pucharach. Belgowie są faworytem. Domyślamy się, że przyjadą tutaj, żeby załatwić sprawę awansu już w pierwszym meczu we Wrocławiu, ale na pewno nie zamierzamy nikomu sprezentować wyniku - zapowiadał wczoraj kapitan Śląska Sebastian Mila, który dodawał: - Wierzymy w siebie i swoje umiejętności, ale tak naprawdę wszystko zależy od naszej dyspozycji tego wieczoru. Motywacja, jaka panuje w zespole, jest niewiarygodna. Chyba powinniśmy się zamienić kapitańskimi opaskami z kolegami z drużyny. Zastanawiam się również, czy nie pozostawić przedmeczowej mowy. Nie jest potrzebna - podkreślał piłkarz.
Śląsk Wrocław - Club Brugge, czwartek, godz. 20.45, Stadion Miejski. Transmisja w Polsacie Sport. Relacja ze spotkania również na ZCzuba, na wroclaw.sport.pl, naszym Facebooku i Twitterze.