Sobota do Club Brugge trafił ze Śląska we wrześniu. Wcześniej pomógł wrocławianom wyeliminować Belgów w Lidze Europy. W wyjazdowym meczu rewanżowym polski skrzydłowy trafił dwukrotnie, a dzięki wynikom 1:0 i 3:3, to drużyna trenera Stanislava Levego przeszła dalej.
Dziś Waldemar Sobota jest podstawowym zawodnikiem Brugge, a o jego pobycie w
Belgii pisze
"Przegląd Sportowy". Póki co Club Brugge z byłym piłkarzem Śląska w składzie zajmuje trzecie miejsce w tabeli belgijskiej ekstraklasy. W Belgii rozgrywki po zimowej przerwie wznowiono już w zeszłą sobotę.
- Musimy myśleć o mistrzostwie Belgii. Plany nie mogą być inne. Prezes bardzo często zagląda do szatni, stara się bywać u nas dzień przed meczem. Pyta, jak się czujemy, czego nam potrzeba. To jest mobilizujące, bo człowiek od razu czuje, że wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę - opowiada Waldemar Sobota.
Piłkarz przyznaje, że w październiku i
listopadzie jego forma była słabsza, co przełożyło się na występy tak w klubie jak i reprezentacji Polski. Były zawodnik Śląska został wygwizdany m.in. we
Wrocławiu, gdzie Polacy przegrali ze Słowacją 0:2. - Wiedziałem, że muszę przyjąć to "na klatę". Nie miałem żadnych powodów, żeby obrażać się na rzeczywistość, przecież sam wiedziałem, że do wysokiej formy, którą pokazywałem w
sierpniu, sporo mi brakuje - podkreśla.
Waldemar Sobota pytany o Śląsk, odpowiada, że cały czas śledzi poczynania zespołu i kibicuje mu w dostaniu się do pierwszej ósemki, która powalczy o mistrzostwo kraju.