Polub nas na Facebooku i żyj sportem razem z nami >>
Marcin Kosiński ma 28 lat i mierzy 188 cm wzrostu. Wcześniej szerszej grupie kibiców basketu był znany jako Iwo Kitzinger. Rzucający obrońca z Raciborza ma już w swoim CV krótki epizod w Śląsku. Trafił do niego w sezonie 2002/2003, w wieku 17 lat. Koszykarskie doświadczenie zdobywał jednak poza Wrocławiem. Grał kolejno w Zniczu Pruszków (2004/05), Unii Tarnów (2005/06), Polpharmie
Starogard Gdański (2006/07), Turowie Zgorzelec (2007-2009), Baskecie
Poznań (2008/09), włoskim Seven 2007 Roseto (2008/09), Treflu
Sopot (2009/10), Asseco Prokomie Gdynia (2010/11), a ostatnio w I-ligowej Rosie
Radom (2011/12). W 38 występach w jej barwach notował średnio 11,5 punktów, 4 zbiórki i 2,6 asysty. Poprzedni sezon także rozpoczął w Rosie, ale już na starcie rozgrywek przytrafiła mu się kontuzja stawu skokowego. Przez ostatni rok był praktycznie poza zawodową koszykówką, a o zawodniku głośniej było za sprawą jego nagich sesji zdjęciowych w programie "Top Model" niż koszykarskich wyczynów.
A szkoda, bo jeszcze kilka lat temu Kosiński uznawany był za jeden z największych koszykarskich talentów w kraju. Jest byłym reprezentantem Polski. Z biało-czerwonymi zagrał w 2007 roku na EuroBaskecie. Dwukrotnie zagrał w Meczu Gwiazd - w 2007 i 2010 roku - wygrywając konkurs rzutów za trzy punkty. W 2008 roku zdobył z Turowem wicemistrzostwo.
- Marcina nie było jakiś czas w koszykówce. Na grę w Śląsku namawialiśmy go już rok temu. Jego wielkim zwolennikiem jest trener Tomasz Jankowski. Zdajemy sobie sprawę, że kariera Marcina układała się ostatnio różnie, ale wierzymy, że to dobry ruch z naszej strony. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się podpisać z nim kontrakt na dwa lata - mówi prezes spółki Śląsk Basketball S.A., Michał Lizak.
Rozmowa z Marcinem Kosińskim, nowym koszykarzem Śląska Wrocław:
Trochę cię nie było w koszykówce. Ostatnim Twoim klubem rok temu była I-ligowa Rosa Radom, później przytrafiła Ci się kontuzja stawu skokowego. Oferta Śląska to coś, na co czekałeś, co spowodowało, że to koszykarskie życie wraca?
Marcin Kosiński: - Trochę rzeczywiście mnie nie było, ale wpadłem jestem. Od początku poprzedniego sezonu kibicował gorąco Śląskowi, ze względu na to, że znam ludzi z klubu i można powiedzieć wychowywałem się tutaj na początku swojej przygody z koszykówką i cieszę się, że tu właśnie wróciłem.
Już rok temu Śląsk chciał ciebie ściągnąć. Wówczas nie udało się dogadać?
- Nie, nie. Zadecydowały względy osobiste, a konkretnie osoba mojej żony. To był jedyny powód.
Jakie są twoje cele i nadzieje związane z powrotem do Śląska?
- Przede wszystkim wywalczenie jak najlepszego wyniku. Tylko na tym będę się skupiał.
Co Marcin Kosiński może dać Śląskowi?
- To jest bardziej pytanie nie do mnie, a do trenera. Ja ze swojej strony mogę obiecać, że na każdym treningu i w meczu dam z siebie sto procent.
Jest trochę tak, że Śląsk wraca do ekstraklasy i Marcin Kosiński też wraca. To taka zbieżność celów?
- Zbieżność nazwisk zupełnie przypadkowa (śmiech). Cóż, tak się akurat złożyło. Ja się cieszę, że wspólnie możemy przejść tę drogę. Czas pokaże, gdzie wspólnie dojdziemy.
Skład Śląska w znacznej mierze jest już skompletowany. Jak oceniasz tą drużynę, którą buduje trener Milivoje Lazić?
- Jeszcze nie widziałem nowych kolegów w akcji. Trzon zespołu, który został z poprzedniego sezonu to w miarę znam. Uważam, że na ten poziom, który liga w tym momencie prezentuje, to możemy powalczyć o cele, które stawia przed nami zarząd.
W naszej lidze często podpisuje się kontrakty na rok. Ty związałeś się ze Śląskiem dwuletnią umową.
- Minęły już czasy, kiedy zawodnicy związują się z jednym klubem i są mu wierni na lata, ale z tym zawsze związanych jest wiele komplikacji. Cieszę się, że dostałem taki kredyt zaufania i mam nadzieję, że się tutaj jeszcze rozwinę jako zawodnik.
Wszyscy we Wrocławiu czekają na 18. tytuł mistrza Polski. Plan jest taki, że Śląsk ma się bić o mistrzostwo w ciągu trzech lat, ale ambitne cele trzeba stawiać sobie chyba już teraz?
- Oby kibice nie musieli czekać za długo...